Wszystko inaczej: siedem letnich nawyków kierowców, o których lepiej zapomnieć zimą
Większość kierowców zimą, chcąc nie chcąc, dostosowuje sposób prowadzenia auta do warunków sezonowych. Śnieg i lód wymuszają odpowiednie zachowania, więc nauka przychodzi sama. Jednak pozbycie się niektórych letnich przyzwyczajeń nie zawsze przychodzi łatwo. A to może poważnie utrudniać życie osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z zimową jazdą – czy to w pierwszym, czy w drugim sezonie za kierownicą. Dlatego dzisiaj przypomnimy, o jakich nawykach warto od razu zapomnieć. Doświadczeni kierowcy pewnie nie znajdą tu nic nowego, ale dla początkujących może to być nie tylko ciekawe, ale przede wszystkim przydatne. Zaczynajmy!
Zostawianie samochodu na hamulcu ręcznym
Nie ma wątpliwości, że hamulec ręczny to przydatne i funkcjonalne rozwiązanie. W samochodach z alarmem i funkcją automatycznego rozruchu często jest to wręcz konieczność – system nie zadziała, jeśli auto nie jest ustawione na ręczny. Niestety zimą hamulec ręczny przynosi więcej problemów niż pożytku. Po zakończeniu jazdy tarcze i klocki hamulcowe są rozgrzane, a w trakcie ich stygnięcia na powierzchni może osadzać się wilgoć, śnieg lub lód. W nocy wszystko to zamarza, a klocki przyklejają się do tarczy hamulcowej. Efekt? Koło zostaje zablokowane.
Najgorsze jest to, że niektórzy kierowcy nie zauważają tego na czas i próbują wyruszyć na drogę z zamarzniętym kołem. W takiej sytuacji samochód staje się nieprzewidywalny, a opona może ulec poważnemu uszkodzeniu – często nie nadaje się już do dalszej eksploatacji.
Jeśli koło zamarznie, a próby ruszenia nie pomagają, pozostaje rozmrożenie hamulców. Najczęściej wystarczy przynieść z domu czajnik z gorącą wodą i polać nią tarczę hamulcową (o ile jest łatwo dostępna). Gorzej z hamulcami bębnowymi – tutaj rozmrożenie może wymagać nawet całego wiadra wrzątku. W najgorszym scenariuszu, kiedy wylano wodę, a hamulce nadal nie odmarzły, koło pozostaje unieruchomione w lodowej skorupie. Wtedy nie obędzie się bez bardziej drastycznych metod, takich jak użycie łomu.
Z tego powodu zimą należy używać hamulca ręcznego z dużą ostrożnością. W samochodach z automatyczną skrzynią biegów lepiej zostawiać auto w trybie parkingowym (P). Niemniej jednak całkowite unikanie używania hamulca ręcznego również nie jest dobrym pomysłem, ponieważ mechanizm może się "zastać". Dlatego od czasu do czasu warto go uruchomić, ale zostawianie samochodu na ręcznym przez całą noc nie jest dobrym rozwiązaniem. Bądźcie czujni!
Parkowanie na styk
Latem na osiedlowych parkingach samochody często stoją zaparkowane dosłownie na milimetry od siebie. Cóż, miejsca jest mało, więc nie ma innego wyjścia. Latem, choć wyjazd z takiej „ciasnoty” wymaga anielskiej cierpliwości i zużycia miliarda komórek nerwowych, jest to możliwe. Zimą jednak taki manewr może zakończyć się fiaskiem.
Po pierwsze, gdy zalega śnieg, samochód podczas ruszania może się przesunąć o kilka centymetrów w niekontrolowany sposób, co może prowadzić do uszkodzenia sąsiadujących pojazdów. Po drugie, po intensywnych opadach śniegu często konieczne jest użycie techniki „bujania” samochodu, aby wyjechać z miejsca – a do tego potrzebna jest przestrzeń.
Zimą, szczególnie podczas opadów śniegu, warto zawsze parkować z uwzględnieniem zapasu miejsca na manewry. Jeśli wjeżdżasz tyłem, unikaj parkowania tuż przy przeszkodzie znajdującej się za samochodem. Czasem nawet centymetr wolnej przestrzeni może zdecydować, czy unikniesz kolizji, czy nie.
Co więcej, nawet jeśli jesteś mistrzem kierownicy, nie masz wpływu na umiejętności kierowców zaparkowanych obok pojazdów. Dystans ma znaczenie nie tylko podczas jazdy, ale i przy parkowaniu. Dlatego trzymajcie się od siebie na bezpieczną odległość, szczególnie zimą!
Eleganckie dywaniki
Rozumiem, że gumowe „wanny” nie prezentują się tak efektownie jak miękkie, welurowe dywaniki. Ale niestety zimą te drugie przynoszą więcej szkody niż pożytku. Powód jest prosty – welurowe dywaniki chłoną wilgoć.
Podwyższona wilgotność w samochodzie zimą prowadzi do co najmniej dwóch problemów. Pierwszy to oczywiście korozja. Podłoga samochodu i tak jest mocno narażona (zimą często wnosimy do środka wodę na butach), a jeśli dodatkowo przykryjemy ją mokrymi dywanikami, ryzyko korozji znacznie wzrasta. Drugi problem to zaparowane szyby, które stają się codziennym utrapieniem. Wysoka wilgotność w kabinie tylko pogarsza sytuację.
Gumowe dywaniki są znacznie łatwiejsze do utrzymania w czystości. Śnieg można z nich łatwo strząsnąć, a ich głęboka forma zapobiega przedostawaniu się wody na wykładzinę podłogową. Z tego samego powodu warto zimą używać gumowej „wanny” w bagażniku. Łatwiej ją umyć, a do tego skutecznie chroni przed nadmiarem wilgoci.
Myjnia samoobsługowa
Mycie samochodu zimą jest niezbędne, zwłaszcza w miastach, gdzie drogi są obficie posypywane chemikaliami, które działają na samochód niczym rozwścieczony aligator. Regularne usuwanie brudu i soli jest zdecydowanie lepsze niż zaniedbanie, ale korzystanie z myjni samoobsługowej zimą wymaga pewnych zasad – inaczej może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Z jednej strony, myjnia samoobsługowa to szybki sposób na oczyszczenie auta. Z drugiej jednak, jeśli podejdziemy do niej tak samo jak latem, efekty mogą być dalekie od oczekiwań. Po pierwsze, mycie na otwartej przestrzeni przy temperaturze poniżej -5°C jest mało efektywne – piana niemal natychmiast zamarza i nie zdąża rozpuścić brudu. W przypadku myjni w zamkniętych, ogrzewanych halach sytuacja wygląda lepiej, ale takich miejsc jest niewiele. Dlatego w niskich temperaturach zamiast piany czy chemikaliów często wystarczy spłukanie samochodu wodą, czyli tzw. mycie techniczne. Auto może nie będzie błyszczeć, ale podstawowy brud zostanie usunięty.
Po drugie, jeśli zależy ci na dokładnym myciu, nie warto zimą oszczędzać na odpowiednich funkcjach. Podgrzewana chemia, mycie wodą zdemineralizowaną oraz nakładanie wosku to etapy, które znacząco poprawiają efekt końcowy. Jednak koszt takiego pełnego cyklu na myjni samoobsługowej często zbliża się do kosztu mycia na myjni ręcznej. Jeśli różnica w cenie jest niewielka, to mycie w ciepłym pomieszczeniu przez personel może okazać się wygodniejszym i bezpieczniejszym rozwiązaniem.
Nie zapominaj też, że chemikalia używane na myjniach samoobsługowych zimą mają silne właściwości zasadowe – dzięki temu skuteczniej rozpuszczają brud, ale są również bardziej agresywne dla powierzchni auta. Dlatego wszystkie elementy gumowe, takie jak uszczelki, powinny być dokładnie spłukane wodą, aby uniknąć uszkodzeń. Niestety, jeśli temperatura na zewnątrz spada poniżej zera, woda na uszczelkach może szybko zamarznąć, co prowadzi do przymarzania drzwi. Aby tego uniknąć, po myciu konieczne jest dokładne osuszenie uszczelek – co łatwo zrobić w ogrzewanym pomieszczeniu, ale na mrozie przy -20°C staje się to problematyczne.
Podsumowując, zimą podejście „wjechać, spłukać i gotowe” nie zdaje egzaminu. Albo decydujemy się na szybkie spłukanie śniegu i lodu zwykłą wodą, albo inwestujemy w pełny proces mycia z użyciem odpowiednich środków. W tym drugim przypadku warto jednak rozważyć myjnię ręczną – różnica w cenie nie będzie duża, a cały proces odbędzie się w cieple i z mniejszym wysiłkiem z twojej strony.
W sandałach i koszulce
Niektórzy mniej doświadczeni kierowcy decydują się na jazdę w samej koszulce. I na pierwszy rzut oka wydaje się to logiczne: kurtka nie przeszkadza, ogrzewanie działa, więc dlaczego nie? Jednak taki wybór ma więcej wad niż zalet.
Po pierwsze, to niezdrowe. Nagłe zmiany temperatury między wnętrzem samochodu a otoczeniem mogą negatywnie wpłynąć na organizm – to samo dotyczy używania klimatyzacji latem. Po drugie, wysoka temperatura w kabinie sprzyja gromadzeniu się wilgoci, co może prowadzić do zaparowania szyb. Ten problem można jednak łatwo rozwiązać, wietrząc samochód przed nocnym postojem, aby wyrównać temperaturę wewnątrz i na zewnątrz.
Największym problemem jest jednak kwestia bezpieczeństwa. Nawet najlepszy i najnowszy samochód może się zepsuć. Na mrozie wnętrze pojazdu wychładza się błyskawicznie, a brak ciepłej odzieży oznacza nieuchronne cierpienie. Zimą awaria na drodze jest bardziej prawdopodobna, niż się wydaje. Samochód może się zepsuć, paliwo może się skończyć, albo można niefortunnie zjechać na pobocze.
Podsumowując: lekki ubiór jest odpowiedni na lato, ale nie na zimę. Jeśli nie chcesz prowadzić w puchowej kurtce, zawsze zabierz ją ze sobą do kabiny. W bagażniku warto mieć dodatkowo ciepłe buty – choćby na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć.
Kamizelka, lina holownicza i inne niezbędniki
Wielu kierowców zbyt lekko podchodzi do tego, co każdy szanujący się użytkownik drogi powinien mieć zawsze w samochodzie. Na pierwszym miejscu są apteczka, gaśnica, kamizelka odblaskowa i trójkąt ostrzegawczy. Zimą jednak warto dodatkowo zaopatrzyć się w linę holowniczą, kable rozruchowe oraz latarkę. Jeśli latem można jeszcze spojrzeć na te rzeczy z przymrużeniem oka, to zimą takie podejście jest niedopuszczalne.
Krótki dzień, ograniczona widoczność i nieprzyjemne warunki pogodowe sprawiają, że odpowiednie wyposażenie samochodu staje się szczególnie ważne. W razie awarii trzeba być przygotowanym na to, że pomoc przyjdzie z opóźnieniem, a sami będziemy musieli zadbać o bezpieczeństwo swoje i innych. W końcu przezorny zawsze ubezpieczony!
Warto podkreślić, że zarówno apteczka, jak i gaśnica powinny być nie tylko formalnym wymogiem, ale w pełni funkcjonalnymi narzędziami. To zasada obowiązująca przez cały rok, ale zimą ma ona szczególne znaczenie.
Dobry stuk i tak się ujawni
Awaria samochodu latem na drodze jest nieprzyjemna, ale zazwyczaj mało groźna. Zimą sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Przyzwyczajenie typu „naprawię to przy następnym przeglądzie” lepiej zostawić na cieplejsze miesiące. Może skrzypienie stabilizatora faktycznie nie jest poważnym problemem, ale co, jeśli to nie stabilizator, tylko np. wahacz albo przegub kulowy, który lada moment się rozpadnie? Albo ten dziwny dźwięk nie pochodzi z zawieszenia, a ze zużytego przegubu napędowego, który może unieruchomić auto w najmniej odpowiednim momencie?
Dodatkowo, drobne usterki zimą potrafią naprawdę irytować. Zużyte świece zapłonowe, uszkodzona cewka, nieszczelność w układzie dolotowym, uszkodzony czujnik lambda – wszystkie te „niby drobiazgi” zimą stają się bardziej dokuczliwe. Kto tego doświadczył, ten wie, jak bardzo potrafią utrudnić życie.
Wniosek? Zima to piękna pora roku, ale zimno wymusza bardziej odpowiedzialne podejście do samochodu i jego stanu technicznego. Jeśli o tym pamiętać, jazda zimą może być równie przyjemna, jak latem. Ale jeśli tego zlekceważysz, lepiej przesiąść się na autobus – kto wie, może w ten sposób uratujesz czyjeś zdrowie lub nawet życie. A to przecież też coś dobrego, prawda?